Jagienka

To miał być zwyczajny, pracowity dzień. Rano pojechałam do Jagienki. Weszłam z kilkoma drobiazgami. Malutka blondynka, podobna do Boo z filmu „Potwory i spółka”, grzecznie się przywitała i od razu powiedziała – „o jaka ładna torebka, jak ja lubię prezenty, a już najbardziej to niespodzianki”, zaraz potem dodała, że już wie jak wygląda flaga brytyjska i jeśli ja nie wiem to chętnie mi pokaże. Była to najładniejsza flaga jaką kiedykolwiek widziałam. Później opowiedziała mi o swoim wyjeździe nad morze, szczebiotała o prześlicznej walizeczce na kółkach, całej w kwiatuszki i o tym jak wyglądają wzory na chłopięcych walizkach.

Kiedy na chwilę zostałam sama z mamą Jagienki – panią Małgosią dowiedziałam się więcej o nieuleczalnej chorobie dziewczynki. O tym, że łamliwość kości, na którą cierpi malutka, najwięcej szkód spowodowała w obrębie klatki piersiowej. A to coraz bardziej utrudnia oddychanie…

Ona płakała, ja połykałam swoje łzy. Byłyśmy po prostu dwiema matkami, rozumiałyśmy się bez słów. Usłyszałam, że nie można uratować jej dziecka, ale potrzebna jest jeszcze jedna, ważna konsultacja w szpitalu w Paryżu. Oboje rodzice są przekonani, że to ostatnia szansa na dłuższe i lepsze życie dla ich córeczki.

Zarząd Fundacji Gajusz jeszcze tego samego dnia podjął decyzję o zorganizowaniu tłumaczenia na język francuski dokumentacji medycznej Jagienki (dziękuję Agencji Tłumaczeń ILS). Czy paryscy lekarze pomogą?

Pomimo, że po raz kolejny dotknęłam spraw ostatecznych, na które nikt nie ma wpływu, nie poczułam bezsilności. Dlaczego? Bo spędziłam magiczny dzień z cudowną dziewczynką. Pełną energii, radości, ciekawości świata i ludzi. Jagienka prawdopodobnie nigdy nie dorośnie. Nie wiem ile jeszcze będzie miała świeczek na urodzinowych tortach i nie znam jej przyszłych życzeń. Ale wiem, jakie Jagienka ma marzenie DZIŚ i wiem czego pragną jej rodzice. I to musi się spełnić natychmiast! Tego lata. „Moja” Jagienka będzie prawdziwą księżniczką w romantycznej komnacie, pełnej migoczących gwiazd, ręcznie robionych pomponów, złotych literek, miękkiego tiulu i oczywiście różowego koloru. Widzę kruche, delikatne życie, które może się w każdej chwili skończyć i wiem, że jest piękne. Dzięki miłości rodziców i uwadze poświęconej Jagience każdego dnia. To kolejna rodzina, od której się uczę, że to co ważne dzieje się teraz. Dlatego plany są szybkie i precyzyjne. Nie wolno nam niczego przegapić. Niedługo poznacie Jagienkę bliżej. Jeśli ktoś jej nie pokocha od razu to znaczy, że nie ma serca. Wierzę, że tej miłości będzie tak dużo, że wystarczy dla innych podopiecznych hospicjum dla dzieci. 

Załączam serdeczne pozdrowienia 
Tisa Żawrocka – Kwiatkowska
Prezes Zarządu Fundacji Gajusz