
Miłość to najlepszy lek
Wiktorek urodził się z połową serduszka. Wywalczył sobie życie podczas 2 operacji. Doznał tak wiele bólu i cierpienia, że stracił zaufanie do świata. Odzyskał je, gdy został Księciem w Pałacu i spłynęła na niego miłość opiekunek. Plany na kolejną, kluczową, operację pokrzyżował wirus RSV. Wiktorek trafił do szpitala pod respirator…
Ten mały Zwycięzca większość swojego życia spędził w szpitalu. Przeszedł 2 operacje kardiologiczne, które uratowały mu życie. Ale zostawiły też trwałe ślady: zdeformowane kości i ogromne blizny na jego maleńkiej klatce piersiowej.
Bliskość drugiej osoby była dla niego czymś nowym i nieznanym, a dotyk znał jedynie z medycznych zabiegów i kojarzył go z bólem. Nie wiedział, jak się odnaleźć na rękach opiekunki. Kręcił się, wiercił i chciał, żeby ciocia jak najszybciej odłożyła go do łóżeczka. Lekarze i pielęgniarki dbali o zdrowie dziecka, ale nie mieli czasu na to, co najważniejsze dla noworodka: czułość i miłość. Gdy maluszek został Księciem w naszym hospicjum, zachowywał się jak dzieci opuszczone w szpitalach.

Karmią, przewijają, kąpią, obsługują aparaturę medyczną. Zastępują nieobecną mamę. Dbają, by z twarzy maluszka nie schodził uśmiech. Są zawsze obok, zawsze na czas. A kiedy nadchodzi pora wiecznego rozstania – trzymają je za rękę i przygotowują na ostatnią podróż… Troszczą się o nieuleczalnie chore dzieci 24/7. Także w sylwestra czy wielkanocny poranek.

To ich misja, ale przede wszystkim jednak praca, za którą należy im się godne wynagrodzenie. Każdego miesiąca na ten cel przeznaczamy ok. 60 000 zł.
Książę z rurką i bez dźwięków
Wiktorek ma rurkę tracheostomijną, z powodu której z jego gardła nie wydobywa się żaden dźwięk. Mimo to każdego dnia buzia rozpromienia mu się od ucha do ucha. Gdy płacze, to też bezgłośnie, choć po policzkach spływają łezki. Jeszcze zanim się pojawią, doświadczone opiekunki już wiedzą, że coś jest nie tak. Dla nich płacz Książąt z tracheostomią ma swój specyficzny szmer. Trudny do opisania, ale one rozpoznają go bezbłędnie. Jak mama, która zna każdy grymas swojego maleństwa.

Nóżki do całowania
– Wiktorek to wyjątkowy chłopiec, który sam ma połowę serduszka, ale za to porwał wszystkie nasze serca. Swojej opiekunce Kasi próbuje ściągać maseczkę z twarzy, żeby złapać ją za nos. A u mnie dopada zwykle do kolczyków i wisiorka. Gdy rano przychodzę go odwiedzić, to podstawia mi nóżkę do całowania i bezgłośnie przy tym chichocze. Najbardziej cieszy mnie, że wreszcie polubił bliskość z ciocią. Chce być noszony na rękach i przytulany. – opowiada dyrektor hospicjum stacjonarnego Agnieszka Sęk-Izdebska.
Na razie Wiktor mieszka w Sali Intensywnej Miłości, która jest w Pałacu domem dla Książąt najciężej chorych oraz z tracheostomią. W dziennym planie zadań opiekunek jest zarówno karmienie, tulenie i przewijanie, jak i wspólne zabawy. Bo są one tak samo ważne jak pozostałe czynności opiekuńcze.
Wracaj do zdrowia!
Początkowo wydawało się, że wada serca Wiktorka jest tak duża, że maluszek nie będzie miał szans na dalsze życie. Ale obecnie rokowania są dużo bardziej pozytywne. Zespół wybitnej kardiolożki prof. Jadwigi Moll przygotowuje Wiktorka do kolejnej operacji. Możliwe, że dzięki niej nasz Książę będzie mógł wyprowadzić się z hospicjum i zostać zwyczajnym chłopcem, który głośno się śmieje i czaruje koleżanki swoją blond czupryną i wielkimi oczami.

Jeśli tak się stanie, będzie to nasz kolejny pałacowy CUD.
Na razie jednak trzymamy mocno kciuki za jego zdrowie. Bo wraz z wiosną zamieszkał w Pałacu wirus RSV, który dla dzieci ciężko chorych bywa wielkim zagrożeniem. W kontakcie z nim Wiktorek okazał się całkiem bezbronny. Jego stan pogarszał się z godziny na godzinę, więc karetka odwiozła go prosto pod respirator na intensywną terapię. A my czekamy na jego powrót…

Prosimy. Zapewnij Wiktorkowi i innym maluchom, przy którym nie ma mamy najlepszą opiekę!
Wiktorek jest jednym z trzynaściorga Książąt, które dziś mieszkają w Pałacu. To ciężko chore, często samotne dzieci – opiekunki bywają dla nich jedyną rodziną. Kąpią, ubierają, karmią, obsługują urządzenia pomagające komfortowo żyć… Są w ostatnich chwilach – trzymają za rękę i z miłością przeprowadzają dzieci na Drugą Stronę.
Z tą pracą wiąże się wiele emocji. Serca Cioć są pełne czułości, gotowe do niesienia pomocy. Gajuszowe Żelazne Damy nie dają za wygraną, walczą do samego końca. A kiedy on nastąpi, pozwalają odejść w spokoju, we własnym łóżku, wśród dobrych ludzi.
Trudno wycenić taką pracę, bo nikt nie zna ceny miłości. Każdego miesiąca wypłacamy jednak wynagrodzenia. Na dwa miesiące pracy opiekunek potrzebujemy 120 000 zł.
Przekaż darowiznę i zapewnij opiekę maluchom, przy których nie ma mamy. Każda wpłata to moc buziaków i przytulasów!
Podarowaliście 35676 zł z 120000 zł
Już 312 osób zatroszczyło się o Książęta
Pozostałe zbiórki
-
Bez bólu. Wsparcie dzieci z hospicjum
Lekarze dawali mu kilka miesięcy. Bartuś nie mówi, nie chodzi, ma rurkę tracheostomijną, a jedzenie dostaje prosto do brzuszka przez PEG-a. Nie może przełknąć nawet łyczka wody. Od 4 lat jest pod opieką naszego hospicjum domowego. “Szpital na kółkach” codziennie dojeżdża do Bartka i 40 innych pacjentów. Na każdy ból, łzę, strach.
Podarowaliście 16717 zł z 40000 zł
169 osób wsparło tę zbiórkę
Pomóż sfinansować leki, sprzęt medyczny i rehabilitacyjny dla Gajuszątek, które na loterii życia wyciągnęły najsłabsze losy.
Pomagam