Bezgraniczna pomoc po Gajuszowemu

Kto ratuje jedno dziecko, ratuje cały świat.

Każde dziecko jest ważne, niezależnie od pochodzenia, obywatelstwa czy sytuacji rodzinnej. Dlatego pomagamy maluchom z różnych zakątków świata. Przypominamy historie niektórych z nich.

Samira

Samira przyszła na świat w Polsce, choć jej rodzice byli Czeczenami z Rosji. Urodziła się z Zespołem Downa oraz wadą serca. Pałac (czyli nasze hospicjum stacjonarne) otworzył swoje drzwi nie tylko dla niej, ale także całej jej 5-osobowej rodziny. Jednak nie byli tu szczęśliwi. Dlatego wyposażyliśmy ich w sprzęt medyczny i wraz z hospicyjnym personelem wrócili do siebie. Tam wśród swoich bliskich dziewczynka żyła jeszcze dwa miesiące.

Argentyńczyk Napu

Argentyńczyk Napu przyjechał do Polski z rodzicami, którzy zostali oddelegowani tu do pracy. Chłopiec cierpiał na mukopolisacharydozę, chorobę genetyczną, która powoduje m.in. zaburzenia sercowo-oddechowe. Schorzenie postępowało, więc Napu został skierowany do Pałacu. Było jasne, że dni małego pacjenta są policzone. Rodzina nie mieszkała w Łodzi, ale odwiedzała go w każdy weekend.

hospicjum stacjonarne napu na wozku podczas karmienia bezgraniczna pomoc po gajuszowemu kwartalnik 0222
Napu na wózku karmiony przez opiekunkę

Jego mama chciała, aby chłopiec umarł w rodzinnym kraju. Przygotowaliśmy ich do drogi powrotnej. Niestety na lotnisku Heathrow pojawiły się problemy. Nasz mały pacjent spędził 7 godzin na podłodze, czekając na kontynuowanie transportu. Po dwóch dniach dotarli do Argentyny. Napu został objęty opieką hospicjum zlokalizowanego niedaleko domu, w Buenos Aires.

Andriej

Andriej trafił do Pałacu z ukraińskiego domu dziecka. Miał 15 lat i ważył 16 kg. Nie radzono sobie tam z jego prawidłowym żywieniem. Zaczęliśmy dokarmiać chłopca specjalistycznymi odżywkami. Jadł niemal bez przerwy! Podwoił u nas swoją wagę, odzyskał siły, nabrał rumieńców. Gdy jego stan zdrowia się poprawił, wrócił na Ukrainę, do swojej biologicznej rodziny. To był najprawdziwszy happy end.

hospicjum stacjonarne andriej przypiety na wozku bezgraniczna pomoc po gajuszowemu kwartalnik 0222
Andriej na wózku w ogrodzie Pałacu

Solimija

Solimija pochodząca z Ukrainy urodziła się przedwcześnie. Cierpiała na wodogłowie, a rokowania były bardzo złe. W Pałacu czekało na nią wygodne łóżeczko oraz czujny personel gotowy reagować na każdy znak. Nie udało się zmienić zakończenia tej historii, ale byliśmy z dziewczynką i jej mamą do końca, oferując miłość i wsparcie.

Dla Solci
Nie mogę przestać patrzeć w te wielkie ufne oczy,
mimo że wiem, że nigdy mnie nie zobaczą.
Nie mogę przestać mówić.
Do Ciebie, Mała Księżniczko.

Wkładam Cię między swoje myśli,
tam zawsze jest miejsce dla Ciebie.
A kiedy nie mogę być blisko
i tak jesteś ze mną. Nieustannie.

I będziesz. Nawet wtedy,
gdy świat się skurczy
o to małe miejsce
dla Ciebie.

Słyszę miarowy rytm,
wybijany przez Twoje serce.
To również rytm mojego życia.
Bo ze mnie powstałaś.

I chociaż świat bez Ciebie
będzie zupełnie innym miejscem,
ze mną zostaniesz.
Na zawsze.

Twoja Mama

hospicjum stacjonarne solimija na rekach otwarte oczka bezgraniczna pomoc po gajuszowemu kwartalnik 0222
Solomija na rękach

Karol

Karol, którego nazwaliśmy Bao, jest Chińczykiem. Urodził się z zespołem Treachera-Collinsa. Na tę samą chorobę cierpiał Auggie Pullman, tytułowy bohater filmu „Cudowny chłopak” z Julią Roberts. Można z nią długo żyć, więc od razu zaczęliśmy mu szukać rodziny zastępczej. To nie było proste zadanie, ponieważ chore maluchy często nie mają szans na dom. Jednak w Gajuszu wierzymy w cuda. Taki się wydarzył. Pani Magdalena, dziś już mama Karolka, wypatrzyła go na naszym Facebooku. Baoś zyskał nie tylko rodziców, ale i dwie starsze siostry, które oszalały na punkcie braciszka. Otoczony miłością wspaniale się rozwija.

hospicjum stacjonarne karolek bao na piersi opiekunki z niebieska korona na glowe bezgraniczna pomoc po gajuszowemu kwartalnik 0222
Karolek, zwany Bao, przytulony do opiekunki w Pałacu

Takich dzieci bez granic, które trafiły pod skrzydła Gajusza, było więcej. W latach 2007-2014 prowadziliśmy program wspierania opieki hospicyjnej w Armenii. W tym kraju istniało tylko jedno hospicjum. Lekarzom brakowało doświadczenia i często nie potrafili zaakceptować nieuchronności śmierci. Starali się więc leczyć terminalnie chore dzieci, zapominając, że nie taka jest idea opieki paliatywnej. Dlatego organizowaliśmy szkolenia dla tamtejszej kadry, dostarczaliśmy im leki i sprzęt medyczny, a nawet wystaraliśmy się o samochód dla hospicjum oraz pomoc finansową. Bo każde dzieciństwo jest ważne. Nawet to o całe życie za krótkie.