Słowa pomagają
Dziękujemy dziennikarzom, którzy wspierają nas i pomagają trafić z informacją do czytelników. Mamy dowody na to, że słowo pisane ma ogromną moc.
Przez 9 lat byli rodzicami Krzysia. Napisali list, że już go nie chcą
Marta Słupska, parenting.pl, 17 czerwca
Zdarzało się, że rodziny zastępcze przyprowadzały podopiecznych do naszego psychologa i mówiły: „Naprawcie ich, wina jest po ich stronie, my nie mamy z tym nic wspólnego”. To nieprawda. Terapia powinna objąć całą rodzinę – podkreśla Tisa Żawrocka-Kwiatkowska, prezes Fundacji Gajusz.
– Są agresywne, wulgarne, mają ataki furii, kopią w drzwi, biegają z nożem. Robią to, bo wiele przeżyły. Przez lata nasiąkają słownictwem, jakim operowali ich rodzice. (…) Kiedyś jedna dziewczynka miała atak furii, leżała na podłodze, wykrzykiwała najgorsze przekleństwa. Weszłam do pokoju, a ona: „Podnieś mnie z podłogi ty stara kur… i przytul! „. A jej brat na to: „Nie mów do cioci, że jest stara, bo jej będzie przykro!”. Nawet nie zwrócił uwagi na przekleństwo, bo to jego język – dodaje.
Trudne przeżycia sprawiają, że część dzieci jest wielokrotnie przerzucanych z miejsca na miejsce.
– 12-letni podopieczny 12 razy zmieniał miejsce pobytu, bo nie można było nad nim zapanować. Kiedyś zapytałam go, za co jest w życiu najbardziej wdzięczny. Odparł, że za to, że jak rodzeństwo było poranione nożem przez mamę, to jedno z nich miało bordowy szalik, dzięki czemu nie widać było, ile jest krwi – mówi Żawrocka-Kwiatkowska.
Z doświadczenia prezeski Fundacji Gajusz wynika, że młodsze dzieci, choć rzadko, też są oddawane.
– Kiedyś widziałam filmiki z trzylatkiem, którego oddano. Biegał za swoją rówieśniczką z nożem. To są sceny, w które kiedyś bym nie uwierzyła. Rodzina się go bała i obawiała, że dojdzie do tragedii. Chłopiec trafił do ośrodka terapeutycznego – mówi.
Oddawane dzieci najczęściej pochodzą z rodzin zastępczych spokrewnionych. Zwykle to dziadkowie, którzy nie radzą sobie z ich wychowaniem lub podupadają na zdrowiu.
– Dzieci trafiają do babć i dziadków, którzy nie umieli dobrze wychować swoich dzieci, a system zakłada, że dadzą radę wychować wnuki – zauważa Żawrocka-Kwiatkowska. –Serce mi pęka, bo te dzieci głęboko wierzą, że są wszystkiemu winne. Nie mama zawiniła, tylko one były „za niegrzeczne”.
Patrzę na co dzień na umierające dzieci z hospicjów, które są jednocześnie bardzo kochane przez swoich rodziców. Zachorowały, ale to nieszczęście jest niezawinione. W pieczy zastępczej widzę natomiast szereg zaniedbań, które doprowadzają mnie do ogromnej frustracji, bo tym dzieciom zrobiono krzywdę intencjonalnie. Najpierw rodzina biologiczna, potem system: urzędnicy, rodzina zastępcza. Po takich przeżyciach nie ma się co dziwić, że są to trudne dzieci.