Piecza zastępcza, czyli dzieci poza rodziną biologiczną
- Każdego roku ok. 600 noworodków jest pozostawianych w szpitalach. Rodzice decydują się na zrzeczenie praw i przekazanie dziecka do adopcji.
- 7000+ dzieci, które nie skończyły jeszcze 13 lat, mieszka w domach dziecka. Każde z nich doświadczyło ogromnej traumy – opuszczenia przez rodziców.
- 2000+ chorych dzieci nie ma rodziny. Mieszkają w domach pomocy społecznej czy ośrodkach medycznych. Większość z nich mogłaby być w domu.
Dlatego Fundacja Gajusz prowadzi:
Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny Tuli Luli, czyli tymczasowy dom dla niemowląt oczekujących na adopcję;
Centrum Terapii i Pomocy Dziecku i Jego Rodzinie CUKINIA, w którym wsparcie znajdują dzieci wychowujące się w domach dziecka i rodzinach zastępczych;
Kampanię “Leczymy Dzieci Rodziną”, której celem jest znajdowanie rodzin zastępczych dla dzieci chorych.
KOSZT obszaru: 2 798 741,54 zł
Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny Tuli Luli
To tymczasowy dom dla niemowląt z bardzo ważnych przyczyn opuszczonych przez rodziców biologicznych. Dbamy, by miały opiekę jak najbardziej zbliżoną do tej w rodzinie. Dzieckiem zajmują się cały czas te same 3 ciocie.
W Tuli Luli jest czułość, bezpieczne ramiona wykwalifikowanych opiekunek, psycholog, prawnik, pracownik socjalny, fizjoterapeuci, dietetyk, wolontariusze i ich otwarte serca. Maluszki śpią w pięknie urządzonych, domowych pokoikach, pełnych barw, miękkich tkanin i zabawek. Nawet gabinet zabiegowy i sala rehabilitacyjna wyglądają przytulnie, a nie szpitalnie.
Dla nas sukces oznacza szczęście dziecka. Największy powód do radości daje ponowne połączenie maluszka z rodziną biologiczną. Do końca 2023 r. aż 12 ze 186 Tulisiów wróciło do mamy. Wspólnie pokonaliśmy kryzys, podaliśmy pomocną dłoń oraz ofiarowaliśmy zrozumienie i empatię specjalistów, którzy nie oceniają. Pozostałe niemowlęta znalazły nowy dom w rodzinach adopcyjnych (126) oraz zastępczych (31). Żaden Tuliś nie został przekazany do placówki.
Prowadzenie Interwencyjnego Ośrodka Preadopcyjnego “Tuli-Luli” jest zadaniem zleconym przez Województwo Łódzkie.
Centrum Terapii i Pomocy Dziecku i Jego Rodzinie CUKINIA
Znacząca część pacjentów Cukinii (ok. 20%) to wychowankowie domów dziecka i rodzin zastępczych. Doświadczyli ogromnej traumy – opuszczenia przez rodziców biologicznych. Niektóre dzieci były maltretowane, molestowane, widziały za dużo: przemoc, krew, pornografię. Inne zmagają się z mniej dramatycznymi, ale także bolesnymi doświadczeniami: tęsknotą, poczuciem wyobcowania, samotnie przepłakanymi nocami…
W Łodzi 1800+ dzieci wychowuje się poza rodziną biologiczną, z tego prawie 400 w placówkach. Dla woj. łódzkiego dane te wynoszą odpowiednio 5000+ oraz 1200+.Bez profesjonalnego wsparcia trudno będzie im wejść w dorosłość, zbudować własną rodzinę, być szczęśliwym człowiekiem. Te dzieci błagają o pomoc, choć nie zawsze umieją to wyrazić słowami. Czasami są agresywne, innym razem zastygają, jakby chowając się w skorupie.
W poradzeniu sobie z bolesną przeszłością powinni pomóc opiekunowie, ale nie zawsze wiedzą, jak to zrobić. Dlatego wspieramy również ich – dorosłych. Terapeuci podpowiadają, jakich używać słów, jakie bajki czytać. O czym i jak rozmawiać, a o czym na razie milczeć. Z dziećmi i ich opiekunami pracują specjaliści: psycholodzy, pedagodzy, psychiatra, logopedzi, fizjoterapeuci, a nawet hipoterapeuci.
Leczymy Dzieci Rodziną
Ponad 2000 chorych dzieci nie ma domu. Są w placówkach, ponieważ brakuje rodzin zastępczych, które chcą wychować właśnie te najbardziej niechciane maluchy. Cierpią one zatem nie tylko przez swoją chorobę, ale także z powodu samotności. Nawet najlepsza instytucja nie jest w stanie zapewnić indywidualnej opieki. Nie ma zatem możliwości zbudowania prawdziwych, rodzinnych więzi. Mimo to nikt nie szuka rodzin dla tych dzieci. Zniknęły z rejestrów pieczy zastępczej. Przekazano je do placówek medycznych i opiekuńczych, uznając sprawę za zakończoną.
Celem kampanii “Leczymy Dzieci Rodziną” jest znajdowanie rodzin zastępczych dla chorych dzieci. Nowy dom dzięki naszym staraniom zyskało aż 7 Książąt (nieuleczalnie chorych dzieci), a 3 zostało nawet adoptowanych! To odmieniło ich życie. Rozkwitli, bo prawdziwa miłość potrafi zdziałać cuda. Dwoje z nich już odeszło, ale swoje ostatnie chwile spędzili w najczulszych ramionach.
Rodzin zastępczych potrzebują także Tulisie. Co trzeci boryka się z problemami zdrowotnymi, takimi jak wady genetyczne i neurologiczne czy zespół Downa. To “dzieci z końca kolejki”, które nie mają szans na rodzinę adopcyjną. A przecież tak samo, a może jeszcze bardziej, potrzebują domu i bezpieczeństwa.
Potrójny cud w Dzień Dziecka – Opuszczony Piotruś znalazł mamę i tatę
Blanka Rogowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
parenting.pl, 1 czerwca 2023
Od początku życie go nie rozpieszczało. Został opuszczony przez rodziców. Pierwsze chwile spędził sam w szpitalu. W samotności musiał się borykać z chorobą. W Dzień Dziecka zdarzył się cud. Piotruś znalazł zastępczych rodziców, czwórkę rodzeństwa. Niedługo pojedzie do własnego domu, gdzie czekają na niego dwa psy i trzy koty.
(…) Według przepisów dziecko w ośrodku preadopcyjnym może być tylko do pierwszych urodzin. Domy małego dziecka w myśl polskiego prawa nie powinny już istnieć. Według przepisów każde dziecko do 10. roku życia ma trafić do rodziny zastępczej lub do rodzinnego domu dziecka. Tak się nie dzieje, bo rodzin zastępczych w Polsce dramatycznie brakuje. Szczególnie w Łodzi sytuacja jest trudna. Tu do pieczy zastępczej trafia ok. 300 dzieci rocznie.
– Zdrowe maluchy z uregulowaną sytuacją prawną znajdują opiekunów błyskawicznie. Piotruś nie ma uregulowanej sytuacji prawnej, więc w grę wchodzi nie adopcja, a rodzina zastępcza. Po drugie, Piotruś ma problemy neurologiczne, choć robi wielkie postępy i rozwija się według szeroko pojętej normy. To od pracy terapeutycznej wykonanej właśnie teraz zależą rokowania na przyszłość. Wiemy, że choroba może potencjalne rodziny odstraszać – mówi Aleksandra Marciniak z Fundacji Gajusz i dodaje: – Co roku trafia do nas kilkoro dzieci, które adoptowane być nie mogą. Szukamy dla nich wtedy rodzin zastępczych, co nie jest proste, bo takich w Polsce brakuje. W ciągu 25 lat działania fundacji mieliśmy 30 takich sukcesów, że dziecko chore znalazło rodziców. (…)
– Piotruś 3 czerwca kończy roczek, więc dosłownie w ostatniej chwili okazało się, że mamy aż potrójną okazję do świętowania: Dzień Dziecka, urodziny i odnalezienie zastępczych rodziców – mówi rzeczniczka fundacji. – Znaleźliśmy rodzinę, która wcześniej nic z rodzicielstwem zastępczym nie miała wspólnego. Ale prawda jest taka, że najważniejsza jest miłość, uczucie i czas, który ta rodzina chce ofiarować dziecku. Choć to na ten moment nie jest adopcja, będzie to najpewniej rodzina na zawsze.
– W domu nikogo nie było. Panowała cisza. Zobaczyłam jego wielkie, ciemne oczy. Stanęłam jak wryta. To była miłość od pierwszego wejrzenia – wspomina Dorota, mama zastępcza Piotrusia. – Mój dom to już takie trochę opuszczone gniazdo. Został jeszcze tylko syn, który jest uczniem szkoły średniej. Rozejrzałam się więc wokół i pomyślałam: możemy to zrobić.
(…) Przez ostatni czas Dorota z mężem przynajmniej raz w tygodniu pokonywali ponad 100 km, żeby zobaczyć malucha. Spędzali w Łodzi przynajmniej dwie noce w tygodniu. Budowali więź, załatwiali formalności, a dotychczasowi wychowawcy Piotrusia wystawili im najwyższe oceny.
Piotruś będzie otoczony dużą rodziną. – Sama mam czworo dzieci, z czego dwójkę biologicznych. Jedna z córek ma już własne dziecko. Mamy duże grono bardzo dobrych przyjaciół, którzy czekają, by go poznać i rozpieszczać. W domu na Piotrusia czekają też dwa psy, trzy koty i wąż – mówi Dorota. – Wszechświat wiedział, że musimy się spotkać. To piękna historia miłosna. To decyzja zmieniająca życia, ale ja jestem odważna. Miłość jest odważna – dodaje.