Słowa pomagają
Dziękujemy dziennikarzom, którzy wspierają nas i pomagają trafić z informacją do czytelników. Mamy dowody na to, że słowo pisane ma ogromną moc.
Pałac intensywnej miłości
Agnieszka Huf, Gość Niedzielny, 5 października 2023
Karolina siedzi w wygodnym fotelu, obejmując śpiącego Krystianka. Opiekunki tulenie Książąt mają wpisane w zakres obowiązków, ale wystarczy tylko rzut oka, żeby wiedzieć, że to nie z powodu służbowej konieczności ci dwoje spędzają czas razem.
Wszyscy bywalcy Pałacu wiedzą, że po każdego z Książąt pewnego dnia przyjdzie Jej Wysokość Śmierć. Nie jest tu gościem wyczekiwanym, ale gdy już przychodzi, nikt nie ucieka przed nią z krzykiem. Wszyscy tu wiedzą, że ona jest nieodłączną częścią Życia. Książęta trafiają w jej objęcia prosto z czułych ramion cioć, a lekarze – najlepsi z najlepszych! – dbają, aby do ostatniej chwili nie bolało i nie było duszno.
Ale hospicyjne życie nie jest oczekiwaniem na nadejście śmierci, tylko celebrowaniem każdej chwili życia. Asia, Piotruś i Natalka, najstarsi podopieczni hospicjum, w tym roku poszli nawet do szkoły! A raczej szkoła przyszła do nich – każdy ma swoją panią, która prowadzi z nimi „lekcje”. Nie uczą się oczywiście literek i cyferek, ale doświadczają świata tymi zmysłami, które są dla nich dostępne. W przypadku Asi to przede wszystkim dotyk, możliwe, że także słuch, dlatego jej nauczycielka masuje ją, kołysze i śpiewa jej imię.
Piotruś, zwany Prezesem, dzisiejszą lekcję odbył w ogrodzie. – Oszukał czas – mówią o nim ciocie, bo choroba, na którą cierpi, zabiera dzieci, gdy mają 5, 6 lat. A Piotruś świętował niedawno swoje dziewiąte urodziny! Jego szeroki uśmiech roztapia serce każdego, kto przekracza pałacowe progi. Jak na dziewięciolatka przystało uwielbia samochody. Z babcią Krysią – wolontariuszką, która często go odwiedza – spędza długie godziny za pałacową bramą, obserwując sunące ulicą pojazdy.
– Uczymy się tych dzieci, wiemy, jaki rodzaj kontaktu preferują – kto chce tylko być trzymany za rękę, kto tulony. A one doskonale wiedzą, że są kochane! – opowiada pałacowa opiekunka Julia Rajska i dodaje, że dzięki godzinom spędzanym w bliskości Książąt ich opiekunowie są w stanie wyłapać najdrobniejsze zmiany ich samopoczucia i zareagować na problem, nim rozwiną się jego pełne objawy.
Rozmawiamy, a z korytarza dobiega płacz. Julia mówi dalej, ale z niepokojem spogląda w stronę drzwi. – Przepraszam, to przecież moje dziecko! – zrywa się w końcu, choć wie, że pokrzykująca Asia jest pod świetną opieką innych cioć. – Już w porządku, Asia miała już dosyć wózka na dziś – melduje, kiedy po kilku minutach wraca do rozmowy. – O czym ja to… Aa, żeby tu pracować, potrzebne są empatia i uważność – mówi, ale te słowa są już niepotrzebne. Gest sprzed chwili powiedział więcej niż jakakolwiek opowieść.