Leczymy Dzieci Rodziną

Julka przyszła na świat z wieloma wadami. Z jedną komorą serca i z zespołem FAS, który powstaje, gdy mama pije alkohol w czasie ciąży. Po pobycie w szpitalu trafiła do Pałacu, naszego hospicjum stacjonarnego, gdzie otrzymała mnóstwo ciepła i miłości. Szczególnie dobrze dziewczynka reagowała na Ewę, wolontariuszkę. W jej czułych ramionach malutka zaczęła się uśmiechać i uspokajać. Po pewnym czasie Ewa zdecydowała się zostać mamą zastępczą dla Julki. 

Julka dziewczynka niemowlę zawinięte w kocyk leży na miękkiej poduszce
Julka

Dominik urodził się z Zespołem Downa. Po kilku tygodniach ze szpitala przyjechał do Tuli Luli. Z ustawy wynika, że może być z nami tylko do skończenia roku. Znalezienie rodziców adopcyjnych dla chorego niemowlęcia graniczny z cudem. Gdy nie ma rodziny, maluch jest umieszczany w domu dziecka albo domu pomocy społecznej. Tej świadomości nie mogła znieść Agnieszka, która była u nas wolontariuszką. Zdecydowała się zostać mamą zastępczą, taką na zawsze. Mówi, że nie odczuwa na co dzień niepełnosprawności Dominika, a on daje jej mnóstwo powodów do radości i dumy. 

Dominik, chłopiec z zespołem Downa w niebieskiej koszulce raczkuje i patrzy się w górę
Dominik

Walentynka została przywieziona do hospicjum jako umierający noworodek. Miała problemy z ciśnieniem wewnątrzczaszkowym. W opinii lekarzy czekała ją szybka śmierć. Mimo to w Pałacu coraz częściej było słychać jej serdeczny śmiech. Uregulowanie sytuacji prawnej zajęło niemal 4 lata. Decyzja sądu dała możliwości szukania dla niej rodziny-na-zawsze. Skradła serce Pani Renacie i Panu Januszowi, którzy już prowadzili rodzinę zastępczą. W ich domu dziewczynka rozwijała się w oczach, a śmiechem zarażała rodziców każdego dnia. Zmarła otoczona miłością. 

Walentynka, kilkuletnia dziewczynka siedzi na parapecie przy oknie
Walentynka

W Polsce ponad 2000 chorych dzieci nie ma przy sobie rodziny. Mieszkają w domach pomocy społecznej czy ośrodkach medycznych takich jak hospicja i zakłady opieki leczniczej. Większość z nich mogłaby być w domu. Są w placówkach, ponieważ brakuje rodzin zastępczych, które chcą wychować właśnie te najbardziej niechciane maluchy “z końca kolejki”. Cierpią zatem nie tylko przez swoją chorobę, ale także z powodu samotności.  

Nawet najlepsza placówka nie jest w stanie zapewnić indywidualnej opieki. Dzieckiem zajmuje się wielu dorosłych, ale żaden z nich nie jest tym jedynym. Nie ma zatem możliwości zbudowania prawdziwych, rodzinnych więzi. Tylko specjalistyczna zawodowa rodzina zastępcza stanowi szansę na dom i miłość. Chore dzieci potrzebują tego tak samo jak zdrowe, a może nawet bardziej. 

Znajdowanie rodzin dla chorych dzieci od zawsze było wpisane w naszą działalność. Szukaliśmy ich dla maluchów pozostawianych w łódzkich szpitalach czy naszym hospicjum stacjonarnym. Od 2016 r. do tego grona dołączyły Tulisie. Co trzeci jest chory, ma wady genetyczne, chorobę neurodegeneracyjną lub inną. Gdy trzeba, poruszamy niebo i ziemię, aby znaleźć rodzinę-na-zawsze. Jesteśmy dumni, że żadne dziecko nie trafiło do placówki opiekuńczej. 

W dniu piątych urodzin Tuli Luli zintensyfikowaliśmy działania. Rozpoczęliśmy kampanię społeczną pn. “Leczymy Dzieci Rodziną”. Deklarację współpracy podpisali m.in. Rzecznik Praw Dziecka, Prezydent Miasta Łodzi oraz przedstawiciele pomocy społecznej. Zobowiązali się podejmować działania zmierzające do wspierania kandydatów na rodziców zastępczych dla chorych dzieci oraz do poprawy warunków ich zatrudnienia. 

Aby móc realnie wpływać na wzrost jakości życia dzieci wychowujących się poza rodziną biologiczną, ściśle współpracujemy z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Łodzi oraz specjalistami z zakresu psychologii traumy. Rodzinom zapewniamy pomoc prawną i socjalną. Wspieramy w sprawach o odzyskanie praw rodzicielskich, dbamy o nierozdzielanie rodzeństw (a nawet ich ponowne połączenia), które trafiają do domów dziecka czy rodzin zastępczych.   

Wspólnie i ponad podziałami wyleczymy dzieci rodziną i miłością! 

Deklaracja współpracy na rzecz rodzin zastępczych dla dzieci chorych 

W Polsce ponad 2000 chorych dzieci nie ma przy sobie rodziny. Mieszkają w domach pomocy społecznej czy ośrodkach medycznych takich jak hospicja i zakłady opieki leczniczej. Większość z nich mogłaby być w domu. Są w placówkach, ponieważ brakuje rodzin zastępczych, które chcą wychować właśnie te najbardziej niechciane maluchy “z końca kolejki”. Cierpią zatem nie tylko przez swoją chorobę, ale także z powodu samotności.  

Nawet najlepsza placówka nie jest w stanie zapewnić indywidualnej opieki. Dzieckiem zajmuje się wielu dorosłych, ale żaden z nich nie jest tym jedynym. Nie ma zatem możliwości zbudowania prawdziwych, rodzinnych więzi. Tylko specjalistyczna zawodowa rodzina zastępcza stanowi szansę na dom i miłość. Chore dzieci potrzebują tego tak samo jak zdrowe, a może nawet bardziej.  

My niżej podpisani deklarujemy, że będziemy podejmować działania zmierzające do wspierania kandydatów na rodziców zastępczych dla chorych dzieci oraz do poprawy warunków ich zatrudnienia, by były one sprawiedliwe. Wspólnie i ponad podziałami wyleczymy dzieci rodziną i miłością. 

Deklarację podpisali: 

  • Mikołaj Pawlak, Rzecznik Praw Dziecka  
  • Hanna Zdanowska, Prezydent Miasta Łodzi 
  • Katarzyna Maciołek, Dyrektor Regionalnego Centrum Polityki Społecznej w Łodzi  
  • Elżbieta Jaszczak, zastępca dyrektora MOPS  
  • Piotr Rydzewski, Dyrektor Centrum Administracyjnego Pieczy Zastępczej  
  • Milena Krawczyńska, Siostry ADIHD  
  • Dagmara Fajks, roomor  

Moje Drzewko Pomarańczowe

W lipcu 2019 roku stworzyliśmy mały, terapeutyczny dom dziecka o wdzięcznej nazwie Moje Drzewko Pomarańczowe. Powstał dla dzieci, które nie miały szans na adopcję ani na rodzinę zastępczą. Zostały okrutnie doświadczone przez los i dorosłych. Były świadkami przestępstw, doznały przemocy, zostały porzucone. Zapewniliśmy sześć przytulnie urządzonych pokoi, profesjonalny zespół i wsparcie terapeutów. Chcieliśmy nauczyć te pokrzywdzone istoty kochać, ufać i po prostu żyć. 

Po dwóch latach uznaliśmy, że to nie jest dobra droga. Doświadczenie pokazało wyraźnie, że żadna placówka, nawet najlepsza – wspierana przez terapeutów, superwizorów, darczyńców, przyjaciół – nie nadaje się dla dzieci. Dlatego w Nowy Rok 2021/2022 – o północy – wszystkie Pomarańczki zgodnie z decyzją Sądu zostały przeniesione do rodzinnego domu dziecka. Stworzyła go dyrektor Pomarańczarni, czyli osoba, którą ta gromadka dobrze znała. 

Co to oznacza? Przede wszystkim stałość! Zastępcza mama zamieszkała z nimi i jest dostępna przez całą dobę. Gotowa dzielić radości i troski, całować wszelkie siniaki i zadrapania. Kładzie dzieci spać i budzi je rano. Wita po powrocie ze szkoły, gotuje obiad, ogląda film, chodzi na łyżwy, czyta bajki. Teraz to ta JEDNA osoba wie, ile kto waży, zna numer buta, historie, które bolą, tematy, które lepiej omijać i te ulubione. Goni do roboty, lekcji, sprzątania. 

Wciąż opiekujemy się byłymi już Pomarańczkami. Dorzucamy się do wynagrodzenia (mama zarabia na rękę 3,50 zł/godzinę!), umożliwiamy kontynuowanie terapii w naszym Centrum Terapii CUKINIA, finansujemy prywatną opiekę medyczną, gdy ta z NFZ nie wystarcza.