Wesprzyj hospicjum domowe dla dzieci!

Wpłać darowiznę i pomóż nam dotrzeć z pomocą!

By mogły chorować w swoim łóżeczku!

Gdzie dzieci czują się najlepiej? W objęciach mamy, w swoim domu, otoczone bliskimi osobami i ulubionymi zabawkami. To daje im poczucie bezpieczeństwa oraz pomaga się rozwijać.

I po to jest hospicjum domowe – żeby dzieci nie musiały być w szpitalu.

Nasza mobilna załoga każdego dnia dociera do ponad 40 małych podopiecznych, by zapewnić im pomoc lekarzy, pielęgniarek i fizjoterapeutów. Rodzina otrzymuje takżewsparcie psychologiczne i socjalne – jeśli go potrzebuje.

Wpłać darowiznę i pomóż nam zawsze dotrzeć z pomocą na miejsce i na czas.

By każde dziecko mogło chorować w ramionach mamy.

Podarowaliście 150 zł z 20000 zł

Już 2 osób wsparło podopiecznych hospicjum domowego. Wesprzyj ich i TY!

W co zamieni się Twoja darowizna?

Hospicjum domowe to mobilny zespół specjalistów, który dojeżdża do nieuleczalnie chorych dzieci. Towarzyszymy w chorobie. Pomagamy odejść spokojnie i bez bólu wśród najbliższych osób.

Paliwo do samochodów, które każdego dnia przemierzają setki kilometrów w drodze do małych, śmiertelnie chorych pacjentów;
Sprzęt medyczny, t.j. koncentratory tlenu, ssaki, pulsoksymetry, by wyposażyć w niego domy podopiecznych;
24-godzinne dyżury zespołu medycznego, który przez cały rok, 7 dni w tygodniu, jest na każdy ból, strach i łzę.

 
Dzięki Twojemu wsparciu dzieci spędzą czas, który im pozostał, wśród najbliższych osób. Zapewniamy im nie tylko opiekę medyczną, ale również wsparcie psychologiczne i socjalne oraz tymczasową opiekę w hospicjum stacjonarnym, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Poznaj dzieci, o które dba mobilna załoga hospicjum domowego. 

Maciek

Maciek miał wielkie marzenie: pojechać z rodziną nad morze i znaleźć bursztyn. Dla zdrowych osób to często spontaniczny wyjazd na weekend, nic wielkiego. Tu było inaczej. Organizacja wyprawy dla chłopca cierpiącego na raka w jednej z najgorszych postaci to duży wysiłek, skomplikowana logistyka i konieczność znalezienia wielu osób do pomocy.

Znaleźliśmy odpowiednie miejsce, dopięliśmy szczegóły. Pozostał do opłacenia jeden bardzo wysoki, ale ważny koszt – transport karetką z pracownikiem medycznym przygotowanym na różne trudne sytuacje. Potrzebowaliśmy 14 000 zł

Nie mogliśmy czekać. Nowotwór był bardzo zaawansowany i nieprzewidywalny. Dlatego poprosiliśmy o wsparcie. I wówczas kolejny raz poczuliśmy moc otwartych serc. Potrzebną kwotę zebraliśmy w ciągu GODZINY! Do wyjazdu nad morze dołożyło się 399 osób, które przekazały 22 757 zł. To pozwoliło spełnić nie tylko marzenie o wyjeździe, ale również zafundować Maćkowi ekstra atrakcje.

Wraz z rodziną wypoczywał w Gdyni przez miesiąc. Tak jak chciał – nad wielką wodą szukał bursztynów. Dostał model statku i postanowił rozwijać kolekcję! Oczyma wyobraźni widział ścianę swojego pokoju z wymalowaną latarnią morską i portem… Po powrocie pomogliśmy rodzinie stworzyć tę upragnioną przestrzeń.Marzenia mają ogromną moc – dodają skrzydeł i sił. A jak się spełniają, to także wiary w ludzi i dobro świata. Maćkowi realizacja marzenia dała dodatkowy rok życia. Był z nami jeszcze przez 11  miesięcy.

Maciek

Image
Oliwia

Nasza Oliwka urodziła się jako zdrowa i śliczna dziewczynka, a jej okazałe jak na noworodka włosy zachwycały wszystkich! Była bardzo słodkim i grzecznym noworodkiem. Jako szczęśliwi rodzice zaczęliśmy życie w naszej nowej, trzyosobowej rodzinie w listopadzie 2014 roku. W błogiej nieświadomości tego, jak bardzo los potrafi być niesprawiedliwy, trwaliśmy trzy miesiące. Gdy miała niespełna pięć miesięcy, trafiliśmy na diagnostykę do warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka.

Pamiętam dokładnie dzień, w którym dowiedzieliśmy się, że nasza mała, słodka córeczka jest bardzo, bardzo chora. Tak bardzo, że nie ma żadnych możliwości leczenia, że jej choroba będzie szybko postępować, a jedyne, co możemy robić, to łagodzić występujące objawy. Leukodystrofia globoidalna, czyli choroba Krabbego. Nowe dla nas słowa, które będą nam krążyć w głowie do końca życia.

Nie chciałam, żeby Oliwka trafiła do hospicjum. Taka informacja jest dla młodych rodziców nie do zaakceptowania. Kilkakrotnie słyszeliśmy, że powinniśmy zgłosić się do Fundacji Gajusz. W końcu zdecydowaliśmy się spotkać, wstępnie porozmawiać, zapytać, na czym to wszystko polega. Pan Doktor zbadał Oliwkę, opowiedział nam o jej chorobie, powiedział, czego możemy się spodziewać i jak Gajusz może nam pomóc. Wiedziałam, że lekarz z pobliskiej przychodni nam nie pomoże. 

Fundacja wypożyczała nam drogi sprzętu medycznego i zapewniała wizyty lekarza, gdy Mała zaczyna się niepokojąco zachowywać. Otrzymaliśmy pomoc, gdy zabrakło nam leku i nie mieliśmy recepty. Mogliśmy pozostawić Oliwkę pod opieką hospicjum stacjonarnego na jeden dzień, gdy musieliśmy załatwić pilne sprawy poza Łodzią. Szczere rozmowy na trudne tematy i wiele, wiele innych sytuacji…

Oliwia

Image

Pozostałe zbiórki